Mój pierwszy autostop w życiu! Krakostop do Bułgarii
Autostop było moim niespełnionym marzeniem odkąd pamiętam. Po skończeniu liceum marzyła mi się taka podróż, dzięki której mogłabym w końcu zobaczyć kawałek świata. Nie należałam do tych szczęściarzy, którzy jeździli z rodzicami na wakacje, w końcu swój pierwszy lot odbyłam dopiero mając 21 lat... Wiem, że ta relacja będzie dość staromodna - w końcu kto jeszcze czyta blogi? Mam jednak nadzieję, że z chęcią potowarzyszycie mi w tej podróży życia!
W końcu odkryłam to, czym jest Krakostop, tak na początek!
Stwierdziłam, że co mi szkodzi - jadę! Bo jeśli nie teraz, to kiedy? Chcę mieć co opowiadać na starość wnukom moich znajomych. :D
Moja koleżanka Asia zgodziła się ze mną pojechać i zaczęłyśmy planować.
Generalnie zamysł był taki, że musimy jak najszybciej dostać się z Krakowa do Kiten w Bułgarii i jeszcze zostawić resztę par w tyle. Mamy do pokonania autostopem 1600 km i musimy to zrobić w jak najszybszym czasie!
To co, jedziecie ze mną, czy zostajecie?
Wyruszamy o 9:00 spod Centrum Dydaktyki AGH! Mnóstwo ludzi z plecakami, śpiworami i uśmiechniętymi buziami.
I co teraz? Trzeba się jakoś wydostać z tego Krakowa!
Jedziemy na wylotówkę do Zakopanego. Co z tego skoro czekamy 3 godziny i nikt nie chce nas zabrać?
Trzeba sobie jakoś pomóc. To był pierwszy raz kiedy byłyśmy zmuszone do użycia busa! Pojechałyśmy w okolice Rabki Zdroju, a stamtąd już udał się złapać uroczą parę, która wysadziła nas w okolicach Białki Tatrzańskiej. Pozdrawiamy!
Następnie zostałyśmy podwiezione przez dwie Słowaczki, które wracały z zakupów z Polski.
Przed startem. :)
Od Organizatorów dostałyśmy koszulki i plecaki.
Jej! Udało się złapać pierwszego stopa! Akurat wtedy była fatalna pogoda na łapanie, ale jedziemy!
Nasi pierwsi kierowcy. :)
No to teraz kierunek Słowacja! Asia próbuje złapać stopa. :)
Nocujemy w małej, malowniczej wiosce na Słowacji o nazwie Krásnohorské Podhradie. Za nocleg w pensjonacie wydałyśmy 10 euro za osobę. Widoki były naprawdę super! Poznałyśmy tam także miłego Słowaka, który oprowadził nas po okolicy. Następnego dnia ruszyłyśmy w stronę Węgier.
28.04.
Słowacko-węgierski autostop.
Jedziemy do Koszyc, z których miałyśmy ogromny problem, aby się wydostać. W dodatku pewien kierowca wysadził nas na drodze ekspresowej! Musiałyśmy szybko z niej uciekać i jedynym wyjściem była jazda autobusem w stronę wylotówki.
Tam poznałyśmy chłopaków, którzy jechali z Wrocławia do Grecji. :) Na stacji benzynowej spotkałyśmy kierowcę, który jechał do Włoch! Mogłyśmy zmienić naszą destynację, ale w końcu zostałyśmy przy Bułgarii.
W Miszkolcu spotkałyśmy parę z naszego Krakostopa - Kubę i Majkę, spędziliśmy tam trochę czasu razem. W końcu wieczorem pojechaliśmy tirem do granicy węgiersko-rumuńskiej.
Witajcie w Rumunii! Jesteśmy w czwórkę i przechodzimy przez granicę przy eskorcie policji. W Bors udaje nam się znaleźć hotel. Tak, hotel, ponieważ nie było niczego tańszego. W Rumunii trwały wtedy święta wielkanocne, więc większość pensjonatów była zamknięta.
Za nocleg zapłaciłyśmy około 60 zł za osobę.
W hotelu mieliśmy okazję poznać się trochę lepiej i wspólnie wypić wino od naszego kolegi ze Słowacji. :)
29.04.
Przemierzamy Rumunię!
No to jedziemy! Rozdzieliliśmy się z Kubą i Majką, ponieważ oni wcześniej wstali.
Udało nam się złapać polskiego kierowcę tira, z którym pojechaliśmy w stronę Kluż Napoki.
Super się jechało przez Rumunię, miałyśmy okazję dużo zobaczyć. Przede wszystkim interesowało nas to jak żyją tam zwykli ludzie.
A tutaj fotka z panem, który uczył się dwa lata polskiego i słuchał polskiej muzyki. :)
Dojeżdżamy do Ploeszti, a stamtąd kolejnego dnia kierujemy się do Bukaresztu.
30.04.
Vama Veche!
Jesteśmy w Bukareszcie! Ja łapię swój pierwszy kryzys, ale przynajmniej trochę udało nam się zwiedzić miasto. W Bułgarii są już pierwsi zwycięzcy, szczęśliwcy pokonali trasę w ciągu niecałych 30 godzin!
Jedziemy do Vama Veche na festiwal!
Tutaj trzymamy się z nowo poznanymi ziomkami z Rumunii. Spędzamy razem całą noc w miasteczku, bawimy się, a na koniec nocujemy na plaży w namiotach!
Tam poznałyśmy także trzech chłopaków z naszego Krakostopa - Marcina, Piotrka i Kamila.
Następnego dnia wspólnie kierujemy się do Bułgarii.
1.05.
W końcu Bułgaria!
Udało się! Już tak niewiele dzieli nas od Kiten! Niby tak niewiele, ale spędziliśmy za dużo czasu na łapaniu stopa przed granicą rumuńsko-bułgarską. Wystarczyło przejść się tam na piechotę!
W trakcie kilka razy się rozdzielamy, ale w końcu 2.05. docieramy do Kiten!
3.05. mieliśmy już autobus powrotny do Polski, ale przynajmniej spędziliśmy tam jeden dzień. :)
Już wracamy do Krakowa. :(
Muszę przyznać, że podróże autostopem są męczące, ale dają także dużą satysfakcję. Ja również miałam chwile zawahań, bałam się, że coś może pójść nie tak. W końcu tyle się teraz słyszy o niebezpiecznych sytuacjach... Nam jednak udało się ich uniknąć i bezpiecznie dotarłyśmy do celu.
Na swojej drodze poznałyśmy wielu wspaniałych i pomocnych ludzi, zobaczyłyśmy jak to wszystko wygląda od środka.
Takie podróże z pewnością uczą przede wszystkim otwartości na inne kultury oraz tego, że zawsze znajdzie się wyjście, z nawet najbardziej kryzysowej sytuacji. :)
Podobno, jak raz się już pojedzie autostopem to chce się to robić coraz częściej! ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie! To jest uzależniające. :)
UsuńPiękna przygoda! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietna przygoda! My nie podróżujemy stopem, ale również mamy sposobność poznawać wspaniałych ludzi w podróży, bo korzystamy z couchsurfingu! Będąc w Laosie poznaliśmy grupkę polaków, która stopem podróżowała z Polski do Singapuru! Co prawda odcinek przez Rosję pokonali Transibem, ale nie da się ukryć, że podróż tym pociągiem to też przygoda :D
OdpowiedzUsuńWooow, też bym tak chciała, ale bym się bała :D
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja i super zdjęcia! Zazdroszczę tak wspaniałej przygody. Ja też chciałabym kiedyś wybrać się w podróż autostopem. To musi być niesamowite doświadczenie :)
OdpowiedzUsuń»Mój blog«
Na pewno niesamowite przeżycie taka wyprawa. Ja nie wiem czy bym się odważyła.
OdpowiedzUsuńWow! W dzisiejszych czasach nie pojechałabym.
OdpowiedzUsuńSe on viehättävämpi, lempeä ja kaunis valon alla.
OdpowiedzUsuńwholesale jeans
Super przygoda!
OdpowiedzUsuńOj aż przypomniały mi się czasy młodości, gdy tez tak podróżowałem. W taki sposób można było zwiedzić połowę świata. Obecnie czas wolny uwielbiam spędzać na wodzie, głównie w łódce. Jako jednak, że z pływaniem u mnie nie najlepiej, nie ruszam się bez kamizelki asekuracyjnej (zresztą, czy się dobrze pływa, czy nie, kamizelki asekuracyjne powinny być zawsze pod ręką).
OdpowiedzUsuń